Marcin Luter na zamku Wartburg, rycina z XIX wieku |
Marcin Luter wspominał wielokrotnie 300 dni na swojej „wyspie Patmos”, czyli na zamku Wartburg. W sześciu Mowach Stołowych (zebranych poniżej) pojawia się retrospekcja tych wydarzeń. Najczęściej przywoływanym motywem z tego okresu jest widzenie diabła.
Mowa nr 2885 (WA TR 3): Często prześladował szatan mnie w moich własnych widzeniach, ale przede wszystkim na zamku, w którym został aresztowany i przez pewien czas byłem więźniem, wtedy wziął orzechy włoskie i obierał je z łupin całą noc.
Mowa nr 3814 (WA TR 3): Historia o tym, jak hałaśliwy i złośliwy duch prześladował pewnego proboszcza i rada Doktora Lutra, jak go wypędzić.
Pewnego razu przyszedł do Doktora Marcina Lutra proboszcz wiejski z Sübs, mieszkający pod Torgawą, który skarżył się mu, że w nocy nawiedza go hałaśliwy i złośliwy duch, że miał już burze w swoim domu i że ten duch stłukł wszystkie garnki i zniszczył drewniane naczynia, a przez to nie ma spokoju w domu, bo gdy duch rzuca i dokucza mu naczyniami, trwa to całymi godzinami: proboszcz słyszy często śmiech diabła, ale niczego nie widzi. Ta dokuczliwa gra trwa już rok, a jego żona i dzieci nie chcą dłużej mieszkać w domu.
Na to rzekł Doktor Marcin Luter „Kochany Bracie, bądź silny w Panu i trwaj w wierze w Chrystusa. Ustąp temu diabłu i cierpliwie znoś jego grę i szkody tak, by dalej mógł tłuc garnki i niszczyć drewniane naczynia, bo twojej duszy i ciału nie może niczego wyrządzić. To tej pory naprawdę tego doświadczyłeś, bo Anioł Pana jest przy tobie i chroni, i pilnuje ciebie. Dlatego pozwól diabłu bawić się garnkami. Ty w tym czasie módl się z twoją żoną i dziećmi, i mów: precz, szatanie, ja jestem w tym domu panem, nie ty! (…) Gdy w 1521 roku byłem na zamku Wartburg, na górze ponad Eisenach, na wyspie Patmos, nawiedzał mnie często diabeł, ale stawiałem mu opór w wierze i gdy go spotykałem, mówiłem: Bóg, który stworzył ludzi i który położył wszystko pod nogi człowiekowi, jest moim Bogiem. Jeśli masz taką władzę, to spróbuj to uczynić!”
Mowa nr 5353 (WA TR 5, 5353, 13ff.): (…) Przybyłem nocą na Wartburg niedaleko Eisenach. Jako junker (młody szlachcic) często chodziłem z innymi na polowania, zbierałem truskawki z franciszkaninem, ale rzeczywistość była ukryta pod tak wielką ciszą panującą w stajni! Oprócz dwóch szlachciców, Sternbacha i Berlepscha, odwiedzało mnie i przynosiło posiłki dwóch służących.
Mowa nr 5358b (WA TR 5, 5853b, 19ff.): (…) Osiander twierdził, że nic nie da się zrobić przeciwko złym duchom. Na to Doktor: (…) Po czwarte, gdy byłem na zamku Wartburg niedaleko Eisenach, odwiedził mnie w nocy diabeł, ale ja położyłem się wtedy do łóżka. To prawda. Pewnego razu w moim łóżku leżał pies. Wtedy wstałem i wyrzuciłem go przez okno, a on nawet nie zaszczekał. Rankiem zapytałem, czy na zamku były jakieś psy, a kapitan zamkowy odpowiedział: „Nie” Na to ja rzekłem: „A zatem to był diabeł.”
Mowa nr 6122 (WA TR 5): O landgrafie Ludwiku zwanym Skoczkiem.
Ludwik Skoczek, landgraf Hesji i Turyngii, był gwałtownym władcą. Pewnego razu został uwięziony w zamku biskupa z Halle. Podczas ucieczki, wyskoczył z okna i zszedł po stromej skale, a potem płynął w dół z nurtem rzeki (…) Szczęśliwie dotarł na zamek Wartburg, gdzie czekał na niego wóz, którym udał się potajemnie do Frankfurtu nad Menem (…)
Mowa nr 6816 (WA TR 6): Złe duchy, które nawiedzały Doktora Lutra na zamku Wartburg, jego wyspie Patmos.
W 1546 roku, gdy Doktor Luter był w Eisleben, opowiadał tę historię, jak nawiedzał go diabeł na zamku Wartburg: „Gdy w roku 1521 wracałem z Wormacji i zostałem uwięziony na zamku Wartburg niedaleko Eisenach, byłem na swojej wyspie Patmos, z daleka od ludzi, w komnacie, i nikt nie mógł do mnie przyjść poza dwoma młodymi szlachcicami, którzy dwa raz dziennie przynosili mi jedzenie i picie. Pewnego razu kupili mi worek orzechów laskowych, które jadłem od czasu do czasu, a które zamknąłem w skrzyni. Gdy kładłem się w nocy do łóżka, rozebrałem się najpierw w izbie, zgasiłem światło i poszedłem do komnaty i spocząłem na nim. Wtedy przyszedł do mnie, podniósł wieko skrzyni i zajadał orzechy laskowe jeden po drugim aż dudniło w moim łożu. Jednak nie wstałem. Gdy po chwili usnąłem, duch zrobił na schodach taki hałas, jakby ktoś zrzucił coś ze schodów, ale wiedziałem, że to jest niemożliwe, bo wejście na schody było zamknięte na łańcuch. Wstałem i poszedłem na schody, by zobaczyć, co się stało, ale wejście było (jak zawsze) zamknięte. Wtedy powiedziałem: Jeśli to ty, niech tak będzie! I oddałem się w opiekę Chrystusa, o którym stoi napisane (w Psalmie 8,7): "Wszystko złożyłeś pod stopy jego", jak mówi Psalm 8, i położyłem się znowu do łóżka. Wkrótce przyszła żona Hansa Berlepscha z Eisenach, bo miała przeczucie, że coś dzieje się na zamku, i chciała mnie zobaczyć, ale to było niemożliwe. Wtedy sprowadzili mnie do innej komnaty i położyli żonę Hansa Berlepscha w mojej. Tej nocy widziała w mojej komnacie tyle gratów i rupieci, że myślała, iż nawiedziło mnie tysiąc diabłów. Ale to jest najlepszy sposób na ich wypędzenie: wzywanie Chrystusa, tym gardzi diabeł i tego nie może wytrzymać. Trzeba mu powiedzieć: Jeśli jesteś panem nad Chrystusem, niech tak będzie! Tak właśnie rzekłem w Eisenach.”
Zamek Wartburg o zachodzie słońca. Foto: K. Basiński |
Trudno powiedzieć, czy widzenia diabła to skutek halucynacji po bezsennych nocach i regularnych zaparciach, czy też coś, czym żyło się w tamtych czasach. Legendę o tym, jak wittenberski Reformator wypędził diabła, rzucając kałamarz o ścianę (TUTAJ), trzeba stanowczo wykluczyć - nie ma o niej mowy w żadnym pisemnym dokumencie Edycji Weimarskiej (WA). Marcin Luter był człowiekiem na przełomie średniowiecza i renesansu - w tamtych czasach temat diabłów był popularny. Czytając jego dzieła, nie sposób o tym zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz