środa, 1 czerwca 2016

Luter i kleks…



Pokój Lutra na zamku Wartburg. Foto: K. Basiński

Jedno z malowideł obrazujących wnętrza zamku Wartburg z 1650 roku ukazuje dziwną plamę na ścianie w pokoju Lutra. Wiek później (1713) lokalny geograf i historyk Johann Gottfried Gregorii wspominał o plamie tuszu powstałej jakoby w walce reformatora z diabłem. I tak oto stworzono legendę, która pobudzała wyobraźnię wielu pokoleń odwiedzających „wyspę Patmos” Doktora Marcina. Wielu z gości rozdrapywało (nielegalnie!) drewnianą boazerię, traktując zabrany ze sobą kawałek plamy jako swoistą relikwię. Trzeba dodać, iż na przestrzeni wieków turyści-rabusie byli na tyle efektywni, że do naszych czasów zachowała się w pokoju Lutra jedynie ... dziura w ścianie po plamie z tuszu…

Czy jednak rzeczywiście plama ta powstała na skutek rzucenia kałamarzu przez reformatora? Prawdopodobnie nie. Podczas pobytu na zamku Wartburg Doktorowi Lutrowi towarzyszyła huśtawka nastrojów. Przygnębiało go poczucie izolacji, samotność – choć brał czynny udział w życiu towarzyskim na zamku: polował, biesiadował – był jednak daleko od bieżących wydarzeń w Wittenberdze… Niejednokrotnie głęboko wątpił, czy jego praca ma sens. W trakcie tłumaczenia Nowego Testamentu wyzwalało się w Lutrze z różną intensywnością pragnienie samostanowienia, uwolnienia od więzów politycznej i duchowej władzy papieża i cesarza Karola V. Cała ta paleta emocji oddziaływała negatywnie na organizm reformatora, prowadząc m.in. do częstych zaparć. Według legendy, pewnej nocy Luter miał zobaczyć w swoim pokoju szatana i odpędzić go rzuconym kałamarzem, który stłuczony na drewnianej boazerii, pozostawił plamę. Wprawdzie Odnowiciel Kościoła widział w nieprzychylnościach losu działalność szatańską, nigdy jednak nie wspomniał w listach, czy Mowach Stołowych o rzekomym wydarzeniu na zamku. Gdy jednak widział reakcje społeczeństwa na jego 95 tez i pisma, rzekł, że „wypędził diabła atramentem”. Prawdopodobnie to określenie stało się początkiem legendy o plamie na zamku Wartburg. Stwierdzenie to należy jednak rozumieć przenośnie. „Atramentem” znaczy „za pomocą pióra” a nie na przykład: zbrojnie. W XVI wieku atrament nie był produktem tanim a Luter jako tłumacz Nowego Testamentu, adresat wielu listów i autor licznych kazań potrzebował go w znacznych ilościach. Trudno sobie wyobrazić, by świadomie zmarnował cały kałamarz, rzucając nim o ścianę. Legendarna plama powstała najprawdopodobniej dużo później lub „sztucznie” powiększono rozmiary istniejącego już kleksa (kto wie, może autorstwa Doktora Marcina Lutra…).

Literatura:

1. A. Malessa, Hier stehe ich, es war ganz anders, 2015, 157-159.

2. G. Schuchardt, Wartburg. In: V. Leppin, G. Schneider-Ludorff (Hrsg.), Das Luther-Lexikon, 2015, 748-749.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz