sobota, 15 kwietnia 2023

Jan Dantyszek w Wittenberdze

Jan Dantyszek (Johannes Dantiscus), rycina

Jan Dantyszek zrodził się jako najstarszy z licznego potomstwa Jana i Katarzyny z Schultzów w dniu 1 listopada 1485 roku w Gdańsku, skąd wywodzi się jego nazwisko herbowe (łac. Dantiscus – Dantyszek). Jego rodzina od dawna zamieszkiwała w Prusach. Do Gdańska przeprowadził się jego dziad, który straciwszy uprzednio majątek, musiał utrzymywać się z powroźnictwa – stąd przydomek jego potomków „Flachsbinder”, względnie „Linodesmon”. Jego ojciec jako piwowar i kupiec zdołał dorobić się znacznej fortuny. Po ukończeniu szkoły parafialnej w Grudziądzu, w 1499 roku młody Jan podjął studia na uniwersytecie w Greifswaldzie, skąd rok później przeniósł się na uniwersytet krakowski. Studia jednak przerwał, decydując się na służbę w charakterze pomocnika pisarza u króla Jana Olbrachta. W 1501 roku przeszedł na służbę do kanclerza Jana Łaskiego, z którym w 1502 r. uczestniczył w wyprawie przeciwko Wołochom i Tatarom. W 1503 roku powrócił na dwór monarszy Aleksandra Jagiellończyka zostając pisarzem królewskim. Jan Dantyszek był członkiem „towarzystwa ożralców i opilców”.

Dantyszek to także pierwszy ambasador w historii dyplomacji polskiej, sekretarz królewski Zygmunta I Starego od 1516 roku. W latach 1518-1519 w imieniu Zygmunta I prowadził działania na rzecz przejęcia przez teściową królewską Izabelę Aragońską majątku zmarłej Joanny IV – jedną z konsekwencji tej skomplikowanej procedury było przejęcie części posagu Bony Sforzy. Po powrocie z misji zdołał wziąć jeszcze udział w ostatniej w historii wojnie polsko-krzyżackiej. W latach 1522-1523 odbył wielką podróż dyplomatyczną po Europie, wizytując m.in. króla Anglii Henryka VIII Tudora i Tomasza Morusa, a potem cesarza, z którym omawiał m.in. kwestię egzekwowania postanowień II pokoju toruńskiego. W czasie swoich podróży zawitał do Wittenbergi w 1523 roku i tak opisał swoją wizytę:

„Znalazłem tam kilku młodych mężczyzn, bardzo uczonych w języku hebrajskim, greckim i łacinie, głównie Filipa Melanchtona, który jest uważany za najznakomitszego ze wszystkich w gruntownej znajomości Pisma Świętego i doktryny, młodzieńca w wieku dwudziestu sześciu lat, którego poznałem w ciągu trzech dni, jakie tam spędziłem, jako człowieka o największej kulturze i najbardziej ujmującym usposobieniu. Za jego pośrednictwem wyjaśniłem Lutrowi powód mojej podróży w następujący sposób: Każdy, kto nie widział papieża w Rzymie i Lutra w Wittenberdze, podobno niczego nie widział, dlatego chciałbym zobaczyć i porozmawiać z nim i aby na spotkaniu nie było żadnych podejrzeń, zapewniam, że nie mam do niego innej prośby, jak tylko pozdrowić go i pożegnać. Żadnemu odwiedzającemu nie jest łatwo uzyskać do niego dostęp, jednak przyjął mnie bez trudu i przyszedłem do Lutra z Melanchtonem pod koniec wieczerzy, na którą zaprosił kilku braci swojego zakonu, ubranych w biały habit, ale o przepisanym kroju. Luter wstał, podał mi rękę, był nieco zakłopotany, i poprosił, żebym usiadł. Usiedliśmy więc i rozmawialiśmy przez prawie cztery godziny do późnej nocy. Znalazłem w nim człowieka rozumu, wiedzy i elokwencji; poza tym, poza nadużyciami, arogancją i złośliwymi uwagami, nie podniósł niczego ważnego przeciwko papieżowi, cesarzowi i niektórym innym książętom. Gdybym chciał to wszystko spisać, ten cały dzień nie wystarczyłby, a służący, który ma dostarczyć list, jest już gotowy do drogi. Dlatego muszę krótko podsumować wiele rzeczy. Luter wygląda tak samo z twarzy, jak wygląda w swoich książkach. Jego oczy są przeszywające i prawie niesamowicie błyszczą, jak to czasami widać u opętanych. Król Danii ma dość podobnie, więc nie mogę nie wierzyć, że obaj urodzili się pod jedną konstelacją gwiazd. Jego sposób mówienia jest gwałtowny, pełen aluzji i kpin. Ubiera się w taki sposób, że trudno odróżnić go od dworzanina. Kiedy jednak opuszcza dom, w którym mieszka – kiedyś był to klasztor – podobno ma na sobie szatę swojego zakonu. Siedząc z nim nie tylko rozmawialiśmy, ale też radośnie piliśmy wino i piwo, jak to jest tam w zwyczaju. Pod każdym względem wydaje się być „dobrym facetem”, jak mówią po niemiecku. W czcigodnym sposobie życia, za który często go wychwalaliśmy, nie różni się niczym od reszty z nas; łatwo rozpoznać w nim arogancję; wydaje się być całkowicie pochłonięty nadużyciami, oszczerstwami i kpinami. Jego książki dają jasny obraz tego, jak jest inaczej. Mówi się, że jest bardzo oczytany i dużo pisze. Obecnie tłumaczy księgi Mojżesza z hebrajskiego na łacinę, głównie z pomocą Melanchtona. Ze wszystkich naukowców w Niemczech najbardziej lubię tego młodego człowieka. On wcale nie zgadza się z Lutrem we wszystkim.” (3)

Literatura:

1. A. Wyczański, Między kulturą a polityką. Sekretarze Zygmunta Starego 1506-1548, 1990, 250.

2. M. Krzoska, Johannes Dantiscus (1485–1548) – ein Humanist und Politiker von europäischem Rang. In: K. Ruchniewicz und M. Zybura (Hrsg.): „Mein Polen …“ Deutsche Polenfreunde in Porträts, 2005, 29–54.

3. F. Hipler, Nikolaus Kopernikus und Martin Luther. Braunsberg 1868, 54 ff. Tłumaczenie K. Basiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz