"O wolności chrześcijanina” (WA 7, 20-38) to moje ulubione pismo Marcina Lutra, bowiem przemawia do mnie w pełni, porusza, uczy... Wittenberski Reformator przekracza w nim schematy intelektualne i obyczajowe związane z pojmowaniem siebie jako autonomicznego „ja” w kontekście relacji z sobą i otaczającym światem. Dzięki rzeczowym argumentom przedstawione stanowisko nie traci na aktualności, nawet po pięciu wiekach…
W
sformułowanych na początku traktatu zdaniach:
A) Chrześcijanin jest całkowicie wolnym panem wszystkich rzeczy, nikomu nie podległym.
B) Chrześcijanin jest najuleglejszym sługą wszystkich rzeczy i wszystkim podległy. (WA 7, 21, 1-4)
Marcin
Luter przypomina, że nasza natura ma dwubiegunowy charakter. Składamy się z
elementu cielesnego (materialnego) i duchowego. Z jednej strony można
powiedzieć, że to nic odkrywczego. Już starożytni filozofowie greccy (m.in. Platon,
Sokrates) mówili o ludzkiej duszy. Na kartach Ewangelii czytamy: "Nie samym chlebem żyje człowiek..." (Mt 4,4b). Doktor Luter kładzie jednak nacisk na złożoność ludzkich potrzeb i nierozerwalność obu tych elementów. W przeciwnym razie
stajemy się paradoksem samym dla siebie, nie potrafimy zrozumieć tez o
całkowitej wolności przy jednoczesnym byciu „sługą wszystkich rzeczy”. To duchowość i cielesność tworzą jednostkę na
wskroś niepowtarzalną, i dlatego należy zaspokajać potrzeby zarówno materialne,
jak i sfery duchowej. Spełniając się tylko w jednym obszarze, nasz rozwój jest
połowiczny. Przełomowość konceptu Lutra wykracza daleko poza teologiczne
spojrzenie na człowieka i czasy, w których żył Reformator. Dopiero w XIX wieku
wzięto pod uwagę wpływ czynników psychicznych na ludzki organizm w ramach
teorii zwanej psychosomatyką. Z czasem wykazano, że nadciśnienie tętnicze, przewlekłe
zaparcia, a pośrednio również i otyłość należą do chorób wywołanych
zaburzeniami w sferze duchowej.
To,
co szczególnie ujmuje mnie w piśmie „O wolności chrześcijanina”, wiąże się z
autonomią sumienia człowieka zakotwiczonego w Słowie Bożym. Każdy z nas jest
suwerennym indywiduum w kwestii wiary i sumienia, a tym samym nie podlega
ocenie drugiego człowieka. Jakże innowacyjny pogląd! W ramach powszechnego
kapłaństwa wiernych, które doktor Luter postulował w traktacie „Do szlachty
niemieckiej…”, zanika różnica między duchowieństwem, a osobami świeckimi. Jako
zbiór chrześcijan jesteśmy sobie równi. Bóg kocha każdego z nas w
niepowtarzalny sposób: bezgranicznie, mimo naszych przywar, niewdzięczności i
zwątpienia. Nie jesteśmy w stanie niczego zrobić, by zaskarbić sobie tę miłość –
ona dostała nam dana niezasłużenie, bez względu na nasze uczynki, a jedynie
przez Ofiarę Syna Bożego na krzyżu za każdego z nas, a jako dzieci Boże
stanowimy zbiór (zbór) świadków tej miłości, która przekracza wszystkie granice
racjonalnego myślenia. Jeżeli postępujemy zgodnie z własnym sumieniem, nie
musimy obawiać się osądu ludzi, jako że i tak jesteśmy ukochani przez Stwórcę,
który zawsze czeka na nas, jeśli zbłądzimy i zechcemy do Niego powrócić. Tak, w naszym życiu mamy prawo do pomyłek! Nie jesteśmy doskonali i Bóg nie wymaga tego od nas, zwłaszcza, że żadnym uczynkiem nie zmienimy tego stanu rzeczy. Jeśli jednak podejmujemy decyzje w oparciu o własne wewnętrzne przekonanie, nawet gdyby prowadziło ono w złą stronę, możemy liczyć na pomoc Pana, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy, a nie takimi, jakimi powinniśmy być. Jako
suwerenna jednostka mamy własną drogę do Boga, której żaden inny człowiek
(krewny, duchowny) nie może nam narzucić. Ta świadomość uwalnia w sposób
oczywisty z konwenansów, odgórnie narzuconych zwyczajów i praktyk, zachęcając
nas jednocześnie do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, do odważenia się,
by żyć zgodnie z sobą, by nieprzypadkowo budować relacje z Bogiem i otaczającą
rzeczywistością. Myślę przy tej okazji o współczesnych Reformatorowi ludziach, zastraszanych przez duchowieństwo Bogiem gniewnym, który każe za występki, zmuszanych moralnie do praktykowania celowo ustanowionych rytuałów, jak pielgrzymki, czy kupno odpustów. Traktat "O wolności chrześcijanina" musiał być wtedy niezwykle dużym zaskoczeniem proponującym totalne przebiegunowanie w relacjach człowiek-Stwórca i człowiek-człowiek. Marcin Luter proponuje, by stosunki międzyludzkie były oparte
na wzajemnej pomocy, swoistej służebności w imię miłości do bliźniego jako
elementu Bożego Stworzenia. Tak właśnie powinniśmy realizować odpowiedzialność
za świat: z rozmysłem, ale zgodnie z odgłosami własnego serca. Informatyzacja i globalizacja spowodowały zmianę stylu życia: w wirtualnej rzeczywistości funkcjonujemy pod różnymi pseudonimami, ale dla Boga nigdy nie pozostajemy anonimowi: za konkretnym nickiem, napisanymi słowami stoi dana osoba z bagażem doświadczeń życiowych, poglądem na świat, wadami i zaletami, i należy starać się rozumieć jej postępowanie, niejako na nowo widzieć człowieka.W tak budowanej
wspólnocie, w której troszczymy się o dobro drugiej strony, nie ma miejsca na
wykluczenie, marginalizację i celowe izolowanie. Jakże głębokie teologicznie i
antropologicznie jest to spojrzenie na wolność!
Ponadto,
nieszablonowa jest wizja, iż w każdym z nas istnieje taka cząstka wolności, której
żaden człowiek nie jest w stanie nam odebrać. Uniwersalność tych słów zadziwia
w każdej epoce historycznej! Żyjemy w czasach, gdzie elastyczność i możliwość
adaptacji jest pożądana, nie tylko na rynku pracy. W ten sposób doprowadzamy do
zaniku indywidualności – tworzą się mniej lub bardziej sprecyzowane gremia
próbujące przekonać do sensowności odpowiedzialności zbiorowej. Tymczasem, jak
pokazuje historia ludzkości ten koncept jest iluzoryczny, gdy tylko jakaś
określona grupa musi faktycznie wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje. Wtedy
pojedynczy członkowie szukają między
sobą winnego, chętnie atomizują się, by pokazać swoją osobę w lepszym świetle,
by uniknąć konsekwencji. Cóż za ironia! Tym niemniej umiejętność funkcjonowania w zespole nie powinna redukować naszej osobowości: możemy sami zdecydować o rozwoju własnych zainteresowań, formie spędzenia urlopu itd.
Oryginalność
tej myśli ma praktyczne zastosowanie również w innych sferach ludzkiego życia.
Iluż z nas zmaga się z różnymi dolegliwościami, brakiem umiejętności,
możliwości itd. Tak rodzi się poczucie braku spełnienia, niejako bycia
uwięzionym w szeroko pojętym niedostatku. Tymczasem miłość Boża uwalnia nas z
materialnych więzów, niedostatecznej ilości czegoś. Zrozumienie potęgi
wybaczającej miłości Bożej, przyczynku naszej wewnętrznej wolności, niezależności
- to życiowe zadanie dla każdego z nas.
Jakże istotną rolę muszą odgrywać te słowa w więziennictwie, gdzie ograniczenie
swobody poruszania się jest czymś powszechnym! Tak, każdy z nas jest wolny –
nawet, za zamkniętymi drzwiami ośrodka resocjalizującego, szpitala, drzwiami serc
ludzi, którzy wiedzą lepiej od nas, jak powinniśmy żyć. Jesteśmy wolni dzięki
miłości Bożej nadającej sens naszemu świadomemu przeżywaniu danego nam tu
czasu! Traktat Marcina Lutra to odkrywczy manifest wolności prowokujący
intelektualnie do nawrócenia, do uwierzenia w wolność daną nam przez Stwórcę.
Reasumując,
„O wolności chrześcijanina” jest pismem pionierskim w tak wielu sferach
ludzkiego życia, że nie bez przyczyny należy do najważniejszych dzieł
wittenberskiego Reformatora. Zwięzły tekst pobudza do rozważenia indywidualnej
postawy chrześcijanina, budowania świadomej relacji z Bogiem i światem opartej
na miłości i wdzięczności za jej wyzwalające działanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz