poniedziałek, 8 marca 2021

Ulotki i broszury zwolenników papiestwa z Marcinem Lutrem

Zwolennicy papiestwa używali chętnie ulotek i broszur w celach propagandowych. W augsburskich oficynach wydawniczych liczba drukowanych egzemplarzy w 1517 roku wzrosła z 50 do 300. 

Dwugłowy Luter

Johannes Cochlaeus, Dialogus de bello contra Turcas in Antilogias Lutheri, 1529

Cochlaeus był jednym z najsurowszych krytyków Marcina Lutra i zaatakował go w tej ulotce z powodu jego niechęci do stawienia czoła zagrożeniu ze strony Turków. Drzeworyt wykonał Hans Brosamer. Dwie głowy to:

Palinodus (po grecku: odwołanie) = sprzeczność Lutra nie tylko w odniesieniu do wojny tureckiej;

Rebel (łac. Seditiosus) ze zwojem i maczugą.



Siedem głów Marcina Lutra, o siedmiu rzeczach wiary chrześcijańskiej

Johannes Cochlaeus, Siedem głów Marcina Lutra, o siedmiu rzeczach wiary chrześcijańskiej, 1529

Głowy oznaczają (od lewej do prawej): 

Doktor jako naukowiec 

Marcin jako święty 

Luter w turbanie jako wróg Kościoła 

Duchowny z biretem (nakrycie głowy duchownego) 

Zapaleniec: pszczoły roją wokół jego głowy 

Wizytator w kpinie z kapeluszem papieża 

Barabasz jako złodziej z maczugą 

Już na stronie tytułowej (drzeworyt Hansa Brosamera) umieszczono karykaturę Marcina Lutra, na której, nawiązując do Apokalipsy, przedstawiono go jako siedmiogłowe zwierzę, co zdaniem Cochlaeusa wskazuje na jego sprzeczne lub błędne nauki i potępia jego rzekomy brak charakteru. Czytając Biblię w ręku, siedem głów daje jasno do zrozumienia, że ​​Luter nie ma jednolitego chrześcijańskiego poglądu i tym samym zagraża fundamentom dotychczasowego ładu.

Diabeł z Lutrem jako dudy

Erhard Schön, Diabeł z Lutrem jako dudy, ok. 1530

Drzeworyt został wykonany przez Erharda Schöna około 1530 roku i rozprowadzony w formie ulotki. Ilustracja przedstawia Marcina Lutra jako mnicha. Jego głowa służy jak dudy dla istoty, która ma reprezentować diabła. Ta karykatura wyraża, że ​​wypowiedzi Lutra pochodzą od diabła, Reformator jest ustnikiem zła.

Przyjazny związek Lutra i Lucyfera

Przyjazny związek Lutra i Lucyfera, 1535

Przez swoich krytyków doktor Luter jest często przedstawiany jako diabeł, uosobienie Lucyfera, którego herezje doprowadzają do podziału Kościoła. Według nich wittenberski teolog jest Antychrystem w dosłownym sensie, Szatanem. Dla przypomnienia: tzw. młody Luter rozumiał papiestwo jako „anty-Chrysta”, czyli oponenta Jezusa Chrystusa, jeśli chodzi o zwierzchnictwo nad Kościołem. Tzw. stary Luter rozumiał papiestwo (a nie konkretnego papieża) jako Antychrysta.

„O wielkiej luterskiej głupocie” 

„O wielkiej luterskiej głupocie”, okładka, 1521 

W 1521 roku Tomasz Murner opublikował swój wiersz „O wielkiej luterskiej głupocie” („Von dem großen lutherischen Narren”). Nadworny błazen (wittenberski Reformator) był czymś więcej niż zabawnym błaznem. Wręcz przeciwnie, odegrał niezwykle ważną rolę na dworze. W kulturze dworskiej, która kultywowała własną kłamliwość, głupiec był jedynym, któremu wolno było mówić prawdę każdemu bez wyjątku - takie było jego dworskie prawo. I wszyscy musieli usłyszeć jego prawdę. 

Władcy dosłownie pozwalali sobie na bezpośrednią konfrontację z nadwornym błaznem. Może od czasu do czasu byli nawet trochę zazdrośni o swojego żartownisia. Już samo jego ubranie pokazywało, że ma on specjalną rolę. Nie należał do nikogo, ale był niezbędny dla każdego. Jedyną wolną osobą na dworze był głupiec-błazen. Było to niezbędne, ponieważ ludzie tak doskonale uwikłani w swoje kłamstwa chcieli przynajmniej w lustrze głupca zobaczyć, kim naprawdę są. Przez swoją kłamstwo stali się sobie zupełnie obcy. Zgubili się, chociaż cały dzień zajmowali się tylko sobą. 

Marcin Luter jako nadworny błazen: to rola, którą wybrano bardzo mądrze. Choć był zależny od wsparcia swego księcia, choć wiedział o swoich potężnych przeciwnikach, którzy chcieli go zabić, znał też głęboką tęsknotę wszystkich ludzi za prawdą. Ponieważ ludzie wszystkich czasów obawiali się i nadal boją się otwartej prawdy, jest ona jednocześnie niezbędna dla wszystkich. Nawet zatwardziały kłamca potrzebuje przynajmniej odrobiny prawdy, aby żyć i przeżyć. Dlatego też, nie z powodu jego szorstkich dowcipów, na książęcych dworach dawnych czasów zawsze był błazen. Jako nadworny błazen Luter chciał głosić swoją prawdę - i miał nadzieję, że ludzie go wysłuchają. I słusznie! 

Nawiasem mówiąc, dotyczyło to również ludzi, którzy nie mieszkali na dworze, mieszkańców miast i rolników. Bez wsparcia miast Reformacja nie byłaby w stanie tak szybko poszerzyć pole oddziaływania. Wykształceni obywatele chcieli pomyśleć o sobie; pisma Lutra i jego przekład Biblii dały im możliwość przeczytania, przeanalizowania i wydania własnego osądu. 

Literatura:

1. V. Leppin, Die Reformation, 2017, 44-45.

2. Th. Murner, Von dem grossen lutherischen Narren, 2020, 25-56.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz