Na przestrzeni lat wokół osoby Marcina Lutra powstało wiele legend.
Jedni widzieli w nim wcielonego Antychrysta, burzącego dawny ład, inni –
niemieckie uosobienie Herkulesa, walczącego z naleciałościami
chrześcijaństwa, sprzecznymi z jego fundamentalnymi zasadami. Zarówno ze
strony jego przeciwników jak i propagatorów powstała osobliwa
mitologia, zbiór historii i myśli przypisywanych Reformatorowi, których
prawdziwość nie da się zweryfikować Edycją Weimarską (Weimarer
Ausgabe). 500 lat później chcemy dążyć do prawdy, co było pierwotnym
zamiarem profesora teologii z Wittenbergi, dlatego też w ciągu tego
roku obalimy na tej stronie liczne związane z jego osobą legendy.
Doktor
Marcin Luter to człowiek z krwi i kości, ze swymi zaletami i wadami, z
nieprzeciętnym umysłem i porywczym charakterem, kochający mąż i ojciec,
nieprzejednany obrońca tego, co stoi w Biblii. To w końcu człowiek z tak
samym słabym ciałem, poddanym wielu chorobom, jak inni, żaden heros.
Życie nie oszczędzało go: najpierw jako mnich augustiański stanął przed
wyborem moralnym: być wiernym Tradycji, czy Słowu, jako Reformator
Kościoła prowadził go przez wszystkie zawirowania, jako ojciec musiał
pochować swoje dwie córki. I właśnie ta codzienność, swoista pospolitość
ujmuje mnie w Nim najbardziej. Ojciec Reformacji nie kreuje się na
kogoś wielkiego. Pozostaje związanym Słowem Bożym prostym człowiekiem.
Szukajmy zatem piękna w prostocie a nie tym, co pompatyczne. Pozorne
doskonałości tego świata upadają, podlegają nieprzerwanej ewolucji.
Trwałe pozostaje to, co skromne, bo nie świeci blaskiem tymczasowo
wybranych kryteriów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz