poniedziałek, 21 marca 2016

Oddemonizować Lutra w oczach jednych, odmitologizować w oczach drugich

Na przestrzeni lat wokół osoby Marcina Lutra powstało wiele legend. Jedni widzieli w nim wcielonego Antychrysta, burzącego dawny ład, inni – niemieckie uosobienie Herkulesa, walczącego z naleciałościami chrześcijaństwa, sprzecznymi z jego fundamentalnymi zasadami. Zarówno ze strony jego przeciwników jak i propagatorów powstała osobliwa mitologia, zbiór historii i myśli przypisywanych Reformatorowi, których prawdziwość nie da się zweryfikować Edycją Weimarską (Weimarer Ausgabe). 500 lat później chcemy dążyć do prawdy, co było pierwotnym zamiarem profesora teologii z Wittenbergi, dlatego też w ciągu tego roku obalimy na tej stronie liczne związane z jego osobą legendy. 

Doktor Marcin Luter to człowiek z krwi i kości, ze swymi zaletami i wadami, z nieprzeciętnym umysłem i porywczym charakterem, kochający mąż i ojciec, nieprzejednany obrońca tego, co stoi w Biblii. To w końcu człowiek z tak samym słabym ciałem, poddanym wielu chorobom, jak inni, żaden heros. Życie nie oszczędzało go: najpierw jako mnich augustiański stanął przed wyborem moralnym: być wiernym Tradycji, czy Słowu, jako Reformator Kościoła prowadził go przez wszystkie zawirowania, jako ojciec musiał pochować swoje dwie córki. I właśnie ta codzienność, swoista pospolitość ujmuje mnie w Nim najbardziej. Ojciec Reformacji nie kreuje się na kogoś wielkiego. Pozostaje związanym Słowem Bożym prostym człowiekiem. Szukajmy zatem piękna w prostocie a nie tym, co pompatyczne. Pozorne doskonałości tego świata upadają, podlegają nieprzerwanej ewolucji. Trwałe pozostaje to, co skromne, bo nie świeci blaskiem tymczasowo wybranych kryteriów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz