Obchody Jubileuszu 500-lecia Reformacji w Polsce nie znalazły niestety wsparcia wśród rządzących, oficjalnie ze względu na zbyt późne zgłoszenie tego faktu. Uważam jednak, że przy odrobinie dobrej woli można by wypracować stanowisko zadowalające zarówno polski rząd, jak i protestantów. Tym bardziej, że jesteśmy integralną częścią historii i kultury polskiej od pięciu stuleci. Polska stała się nielicznym krajem w Europie, który przemilczał na poziomie rządowym obchody roku 2017. Kraje, gdzie dominuje katolicyzm (Włochy, Andora, Hiszpania, Portugalia, Słowenia, Chorwacja, Francja) , czy prawosławie (Ukraina, Białoruś) włączyły się w międzynarodowe świętowanie Pamiątki ogłoszenia 95 tez przez Marcina Lutra. Trudno jednak oprzeć się stwierdzeniu, że to wielka szkoda, iż właśnie w kraju, z którego pochodził papież - wielki piewca ekumenizmu (jako pierwszy w historii przekroczył próg kościoła luterańskiego), okazało się to niemożliwe. Tym niemniej trzy województwa: dolnośląskie, śląskie i warmińsko-mazurskie zdecydowały się na oficjalne obchody na poziomie samorządowym, za co należą się słowa pochwały i wdzięczności.
31 października 2017 jest już za nami. Czy to powinno oznaczać koniec obchodów 500-lecia Reformacji? Czy z początkiem listopada zaczniemy jedynie wspominać to, co miało miejsce przez ostatnie dziesięć lat? Mam nadzieję, że nie! Po pierwsze, trudno by nie spożytkować niematerialnego dorobku duchowo-intelektualnego, jaki zgromadzono w ostatniej dekadzie dzięki organizacji tak wielu imprez. Byłoby to wszechstronną niegospodarnością! Po drugie, stanowiłoby sporą irracjonalność z punktu widzenia historii Kościoła, jako że kolejne lata mogą być potraktowane jak następne jubileusze 500-lecia. W 2018 roku mija dokładnie pięć wieków od spotkania Marcina Lutra z kardynałem Kajetanem w Augsburgu. Augustianin miał wtedy wyrzec się swych wątpliwości odnośnie ówczesnych praktyk kościelnych, w tym sprzedaży odpustów. Żądania bezwarunkowego odwołania stanowiska spotkały się z odmową Doktora Lutra. W 2019 roku przypada pięćsetna rocznica dysputy lipskiej, podczas której wittenberski Reformator zaprzeczył, iż prymat papieski znajduje potwierdzenie w Biblii oraz podkreślił omylność Soborów Powszechnych, a zarazem nieomylność Pisma Świętego. W 2020 roku minie 500 lat od wydania trzech programowych traktatów ks. Marcina Lutra: „O naprawie stanu chrześcijańskiego", „O niewoli babilońskiej Kościoła", „O wolności chrześcijanina". Rok później minie pięć wieków od zwołania Sejmu Rzeszy w Wormacji (2021), na którym Reformator świadomie i dobrowolnie oznajmił przed cesarzem Karolem V Habsburgiem i legatem papieskim: „Dopóki nie zostanę
przekonany przy pomocy Pisma Świętego i zdrowy rozsądek, bo papieżom i soborom
nie wierzę, to pewne, że często mylili się i przeczyli samym sobie, jestem
pokonany przez przytaczane przeze mnie pisma a moje sumienie pozostaje w
niewoli Słowa Bożego, nie mogę i nie chcę niczego odwołać, ponieważ czynienie
czegokolwiek wbrew sumieniu jest rzeczą niebezpieczną i niesłuszną. Przy tym
stoję, nie mogę inaczej. Boże, dopomóż mi. Amen.” (WA 7, 838, 4-9). Według licznych opinii to właśnie data wypowiedzenia tych słów (22 IV 1521) powinna stać się symbolicznym początkiem Reformacji, jako że Marcin Luter był już wtedy pewnym siebie oponentem cesarza i papieża, a nie gorliwym mnichem broniącym de facto osoby uważanej za Następcę św. Piotra w swych tezach, jak to miało miejsce 31 X 1517. Ponadto, w 2021 roku przypada 500-lecie tłumaczenia Nowego Testamentu na język niemiecki, które inspirowało do podobnych działań w całej Europie, dając tym samym podwaliny do rozwoju języków i kultur narodowych. Zgodnie z powyższym, jeszcze kilka lat obchodów różnych rocznic związanych z Reformacją przed nami, które pozwoliłyby wykorzystać i powiększyć zgromadzony potencjał duchowo-intelektualny, a jednocześnie zadowolić tych, którzy dostrzegali za mało wydarzeń kulturalno-historycznych o ks. M. Lutrze w obrębie dekady 2007-2017. Te kilka następnych lat umożliwi nam przypomnienie sobie o może mniej znanych faktach z historii Kościoła, a jednocześnie spowoduje, że nie będziemy zmuszeni tak drastycznie szybko przejść do napawającej coraz większą troską codzienności kościelno-politycznej w naszym kraju. Być może jest to szansa, byśmy mogli uporać się z drażliwymi, kontrowersyjnymi poglądami Marcina Lutra? Pozwólmy sobie poznać, odkryć go na nowo jako człowieka zajmującego nonkonformistyczne stanowisko w rozmaitych kwestiach ze wszystkimi konsekwencjami tej decyzji. I nie ma to nic wspólnego z lutrofilią. Ta byłaby niezgodna z nauką biblijną oraz intencjami Reformatora: „Proszę, aby moje imię chciano przemilczeć i nie nazywano siebie
luteranami, tylko chrześcijanami. Czym
jest Luter? Ta nauka nie jest przecież moja.
Więc nie jestem też dla nikogo
ukrzyżowany." (WA 8, 685, 4-6). Po prostu poznajmy Marcina Lutra lepiej, by nie być skazanym na odpieranie tendencyjnych argumentów jego przeciwników. Ks. Luter jest nieodłącznym elementem historii naszego Kościoła i tego faktu nie mogą zaprzeczyć jego przeciwnicy i krytycy, zarówno katoliccy jak i protestanccy. Jest jeszcze tyle do zrobienia w kwestii upowszechniania wiedzy o Reformatorze, także w kontekście bezwarunkowej chęci Odnowy Kościoła w oparciu o Pismo, a nie ustalane na przestrzeni lat praktyki religijne! Spróbujmy poznać przesłanki jego działania, nie po to, by usprawiedliwić wady Doktora Lutra, ale by zwyczajnie zgłębić niebezpieczeństwo, jakie może nieść brak dialogu oparty na idealistycznym nonkonformizmie. A zatem, niech 500-lecie Reformacji trwa w nas nadal, nie pozostając wspomnieniem, a realnym wydarzeniem zbliżającym człowieka do swojego bliźniego i do Boga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz