Życie nie oszczędzało Lutra również w sferze prywatnej. Jako kochający ojciec musiał pochować dwie swoje córki: dziewięciomiesięczną Elżbietę (1528) i trzynastoletnią Magdalenę (1542). Oczywiście można powiedzieć, że śmiertelność dzieci była w XVI wieku nieporównywalnie wyższa niż teraz a przez to bardziej powszechna i nie tak szokująca, jestem jednak zdania, że poczucie straty, rozpaczy i ludzkiego cierpienia nie traci na ponadczasowości, zwłaszcza w tak intymnej relacji jak dziecko-rodzic. Swoją teologiczną ufnością Luter potrafił jednak odnaleźć drogę życia. W jednym z wcześniejszych kazań napisał: „Wszyscy jesteśmy powołani do śmierci i żaden nie umrze za drugiego, lecz każdy osobiście będzie zmagał się ze śmiercią.” (WA 10 III, 1.7-2.2) Jego przeświadczenie, że „(…) natura wiary dowodzi swoją siłę w strachu, w śmierci, w grzechu i we wszystkim, co sprawia, że człowiek boi się i jest przygnębiony” porusza dogłębnie, prowokuje do refleksji.
W końcu Luter jako człowiek doświadczył niejednej przeciwności losu związanej z nieprawidłowym funkcjonowaniem swojego ciała. Przez całe życie zmagał się z licznymi chorobami: gnębiły go zaparcia, wrzody na żołądku, szumy uszne, zawroty głowy, cierpiał nieraz z powodu kamieni nerkowych, zmarł najprawdopodobniej na skutek dławicy piersiowej (zawału serca). Wszystko to stanowiło wielkie obciążenie psychiczne dla niemieckiego Reformatora, strapionego coraz częściej melancholią. Mimo to wywiązywał się z rozmaitych obowiązków, jakie szykowała mu codzienność: głosił kazania, prowadził żywą korespondencję, odwiedzał parafie ewangelickie w Saksonii i okolicznych księstwach, zapraszał znajomych na uczty i dyskusje, skutkiem czego powstały tzw. Mowy Stołowe itd.
Reasumując, życie Marcina Lutra nie było usłane różami. Dzięki temu jest On bliższy nam, zwyczajnym ludziom, mogącym czerpać inspirację z Jego postawy i przekonania. Można go krytykować za upór i brak zdolności do porozumienia, za impulsywność i niewybredny język. Z drugiej strony wcielał w życie swym codziennym działaniem to, co głosił. Luter był prawdziwy, wiarygodny ze wszystkimi swoimi wadami i przywarami, nie powielał sprawdzonego schematu zachowań, by zyskać popularność. Podczas burz życiowych wskazywał na stałą przystań, pewny grunt pod nogami na bagnach problemów i zwątpień, chwilę ciszy podczas zgiełku wywołanego nadmiarem obowiązków, spraw do załatwienia, na warowny gród - na Boga. Kwintesencją tej postawy niech będą słowa: „Wiarą jest pokonywanie trudności niemożliwym.” Trudno jest stać na straży sumienia, gdy wszystko wokół tak szybko zmienia się i relatywizuje. Ta kwestia nie traci na aktualności, prawda?
Literatura:
1. W. Winkler, Luther, 2016, 161-298.
2. V. Leppin, Martin Luther. Vom Mönch zum Feind des Papstes, 2013, 41-57.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz