W średniowieczu panował pogląd,
że trawienie pokarmów przypomina proces gotowania. Dziś wiemy, organizm ludzki
wchłania szybciej ugotowane potrawy. Według jednej z teorii, proces rozwoju
naszego mózgu nie byłby możliwy bez spożycia potraw gotowanych i pieczonych, co
przyczyniło się do przyjęcia znacznie większej dawki energii w porównaniu z
surowym jedzeniem i wymusiło na drodze ewolucji rozwój ścieżek jej
wykorzystania.
Dla średniowiecznych lekarzy
ważna była też kolejność spożywanych na ciepło potraw. Na początku jedzono
lekkostrawne dania, potem te, które mogły ewentualnie zalegać w żołądku.
Podczas gdy biedni ludzie jedli przeważnie chleb, mieszczanie i szlachta żuli
przed jedzeniem liczne przyprawy, takie jak anyż, koper włoski, kminek. W
aptekach kupowano drażetki powleczone miodem i cukrem, które miały rozgrzewać i
przyspieszać proces trawienia. Posiłek zaczynano podaniem lekkostrawnego owocu,
jak jabłko. Potem jedzono lekkostrawne mięso, np. kurczaka lub kozy, popijano
je zazwyczaj bulionem a na końcu pojawiała się na talerzu wieprzowina i wołowina
z warzywami, orzechami i pieczonymi kasztanami (maronami). Posiłek kończono
żuciem drażetek, spożyciem cukru w kostkach lub piciem korzennego wina, do
którego serwowano ser żółty.
Średniowieczną wiedzę o jedzeniu
czerpano z antycznej patologii humoralnej, według której produkty żywieniowe były
podzielone na zimne i ciepłe oraz na wilgotne i suche. Od osób gotujących
oczekiwano umiejętności dopasowania dań do temperamentu człowieka. Flegmatyk
powinien jeść zimne i wilgotne posiłki, melancholik – suche i zimne, choleryk –
ciepłe i suche a sangwinik (towarzyski optymista) – ciepłe i wilgotne, aby
zachować równowagę płynów ciała. Wołowinę uważano za suchą i ciepłą, dlatego
przeważnie gotowano ją. Wieprzowina traktowana była jako zimna i wilgotna,
dlatego najczęściej pieczono ją na otwartym ogniu. Do ostatniej kategorii
temperamentów według w/w teorii należał ks. Marcin Luter. Ciepłe i wilgotne
dania uzyskiwano dzięki pokrojeniu na drobno i dokładnemu wymieszaniu składników.
Reformator chorował przez całe dorosłe życie, często musiał korzystać z pomocy
lekarzy. Kurację wspomagano zawsze serwowaniem odpowiednich potraw.
E. Strauchenbruch, Luthers Küchengeheimnisse,
Leipzig 2015, 37-45.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz