poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Czym jest Reformacja - Wasze refleksje cz. 2

                                                               Alegoria Reformacji

W e-mailach z Państwa odpowiedziami padało często pytanie, czym dla mnie jest Reformacja. Postaram się zatem na nie odpowiedzieć.
Reformacja dla mnie to ruch, proces, który ulega zmianom, coś dynamicznego, niedającego zatrzymać się ani wpisać w jakąś formę, ramę. Nierzadko w literaturze historycznej i teologicznej mowa jest o ruchu reformacyjnym. Cała ta aktywność związana z wygłoszeniem i/lub przybiciem do drzwi kościelnych 95 tez Doktora Marcina Lutra 31 października 1517 roku objęła zmianami nie tylko na płaszczyznę religijną, ale także społeczno-polityczną. Tak jak przedstawia to tło tej strony: rozmawiają literaci (w zilustrowanej alegorii – Petrarca z wieńcem laurowym na głowie), podróżnicy, naukowcy, książęta, artyści. Na skutek debat – najpierw w kręgu uczonych a z czasem w każdym domu – człowiek stał się jednostką, podmiotem a nie jedynie częścią jakiejś nieopisanej masy. Dzięki Reformacji każdy mógł zabrać głos w tak istotnej kwestii jak Bóg, śmierć, czy wiara. Rozmowa niesie jedynie pozytywne skutki. Po pierwsze, obie strony próbują przekonać się nawzajem a żadna z nich nie jest depozytariuszem prawdy. Jedynie równi sobie pod wieloma względami (w tym grzeszności) partnerzy rozpoczynają rozmowę, wymianę myśli. Po drugie, jeśli już o czymś dyskutuje się, oznacza to, że podejmowany temat jest ważny dla obu stron. Brak rozmowy powoduje, że tracimy z sobą kontakt, stajemy się obojętni na problemy innych.


Reformacja dla mnie to nieustanna próba zrozumienia współczesności, którą w XVI wieku tworzyły odkrycia geograficzne, helio- a nie geocentryczny model wszechświata, rozwój sztuk plastycznych, w tym warsztatu Łukasza Cranacha Starszego. Również dzisiaj świat stawia przed nami epokowe wyzwania, prawda? Wszystko to ma jednak solidny fundament w Biblii, Słowie Bożym i zawartych w Nim wartościach, które od dwóch tysięcy lat nie ulegają zmianie, przewartościowaniu. W przedstawionej alegorii unosi Je w górę ksiądz Marcin Luter a przypomina o Nim, wskazując palcem podczas rozmowy z dwoma mężczyznami – najbliższy współpracownik i przyjaciel Lutra – Filip Melanchton. Uderzające w Reformacji dla mnie jest to, że ona nigdy nie skończy się. Ludzkość bowiem tworzy z biegiem czasu jeszcze bardziej rozwiniętą cywilizację. Rozwój ten służyć może nam tylko pod jednym warunkiem, że oprzemy się na uniwersalnych fundamentach, na tym, co powoduje, że identyfikujemy się z naszą historią, korzeniami. Tą podstawą jest według Reformacji Biblia. Każdy z nas zobowiązany jest moralnie podejmować decyzje codzienności, biorąc pod uwagę naukę płynącą z chrześcijańskich wartości szacunku, miłosierdzia i odpowiedzialności za drugiego człowieka. W przeciwnym razie, pozbawieni gruntu zatracimy się w dyskusjach, gąszczu argumentów, pozornych autorytetach. Witalizm i kreatywność będą piętrzyć problemy zamiast je rozwiązywać. Doszukując się coraz to nowych wyjątków od prawideł, zabrniemy w zaułki absurdu. Inicjatywa i entuzjazm wyczerpią się z braku zdrowego rozsądku. Nadmiar rozmów, paplanina w jednym temacie a brak jakiegokolwiek dialogu w innym polaryzować będzie pozornie wyemancypowane ego-jednostki. Spragnieni prawdy będziemy szukać jej w horoskopach i tym, co na chwilę przyciąga uwagę – modzie, trendowi. Potrzebę przeżyć duchowych, transcendencji, którą ma każdy z nas, w tym człowiek niewierzący, zastąpimy coraz bardziej dostępną na co dzień (w mediach, prasie…) cielesnością. Nie mogąc poradzić sobie z zagadnieniem wieczności w wymiarze duchowym, zechcemy być nieśmiertelni. Coraz więcej, dłużej, bardziej – to wyznacznik ludzkiej trwałości. Coraz więcej produkować, by zyskać miano wytwórcy. Coraz dłużej żyć w ciągle odmładzanych medycznie ciałach, by osiągnąć nieprzemijalność. Coraz bardziej przypominać Boga? W ferworze poszukiwania szczęścia uciekać będziemy w świat używek, a gdy te okażą się równie złudne, co księżyc odbijający promienie świetlne, popadniemy w zwątpienie nad sensem życia, zaczniemy się bać samych siebie i tego, co stworzyliśmy, by ułatwiało nam codzienność. Zamiast zapału, rozmachu w wielu dziedzinach życia będzie się obserwować zgiełk, wrzawę, rozgardiasz, tumult i wolnoamerykankę.
Czy to aby nie opis naszej teraźniejszości? Jak widać postulaty przedstawiane przez Reformację nie tracą na znaczeniu, nawet po 500 latach…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz